Toporkiewicz Zofia cz. 1
Zofia Toporkiewicz z d. Szejd (ur. 1937, Dąbrowa Górnicza) urodziła się w rodzinie robotniczej na Górnym Śląsku. W 1945 roku wraz z rodziną osiedliła się na Ziemiach Odzyskanych w Białogardzie. Po ukończeniu szkoły średniej pracowała jako pracownik biurowy w państwowych przedsiębiorstwach na terenie powiatu koszalińskiego. W sierpniu 1980 roku zakładała NSZZ „Solidarność” w Okręgowej Stacji Hodowli Zwierząt w Koszalinie, w listopadzie 1980 została zastępcą przewodniczącego Komisji Zakładowej NSZZ „S”. Pracowała przy Biskupim Komitecie Pomocy w Zespole ds. Rodzin, który w stanie wojennym otaczał opieką osoby represjonowane oraz ich rodziny. W jej mieszkaniu przeprowadzono przeszukanie, a znalezione notatki i fotografie związane z działalnością antykomunistyczną zabezpieczono na rzecz prowadzonego postępowania karnego przeciwko innej działaczce opozycyjnej - Gabrieli Cwojdzińskiej.
more...
less
[00:00:07] Autoprezentacja boh. urodzonej w 1937 r. w Dąbrowie Górniczej.
[00:00:20] Matka była nauczycielką, po wybuchu wojny brat matki i szwagier studiowali na AGH i konspirowali. Na początku okupacji wywieziono ich do Oświęcimia. Brat matki chciał się zgłosić do izby chorych, ponieważ sądził, że jako chory zostanie zwolniony z obozu. Znajomy pracował przy esesmanie, który uśmiercał ludzi fenolem i uprzedził o tym wuja, ale ten nie posłuchał i został zabity. Drugi krewny trafił do Dachau i tam zmarł. Dziadkowie ze strony ojca mieli niewielki majątek koło Brześcia nad Bugiem, tam wyjechano i mieszkano do końca wojny. Rodzice poznali się, gdy matka odbywała staż nauczycielski na Polesiu.
[00:03:00] Wieczorami w domu zbierali się młodzi ludzie. Dzieciaki cieszyły się, gdy pozwalano im spać pod stołem. Ojciec miał dwóch braci i siostrę. Jeden z braci był oficerem, poszedł na wojnę i ciotka dostała ostatnią wiadomość od niego z okolic Charkowa. Na najmłodszego brata mówiono Jurek „partyzant”, bo zajmował się m.in. przeprowadzaniem ludzi przez zieloną granicę. Stryj zaginął bez wieści. Rodzice mieszkali z ciotką, której mąż zginął w Dachau.
[00:05:10] Rodzinę przesiedlono do miasteczka Żabinka koło Brześcia – ruch transportów wojskowych na dworcu kolejowym. Mieszkano w pożydowskim domu, w stodole kwaterowali żołnierze. Matka uczyła na tajnych kompletach, a dzieci zostawały z babcią w domu. Do miasteczka przyjechał oddział Węgrów, którzy zamieszkali w stodole. Ojciec działał w konspiracji, w domu było ukryte radio – po donosie miejscowego Żyda znaleziono je i ojca wywieziono na Syberię. Sąsiadka znalazła gryps, który ojciec wyrzucił z wagonu i przyniosła go. Ojciec przeżył i odnalazł rodzinę w 1947 r. W domu ukrywano młodą Żydówkę Salusię. Gdy wyjeżdżano po zakończeniu wojny, Salusia żegnając się z matką prosiła, by nie wyjeżdżała.
[00:11:10] Ciotka z babcią wyjechały i po wojnie mieszkały we Wrocławiu. Matkę aresztowano i groziła jej śmierć. W domu gromadziła się młodzież, pretekstem były próby chóru kościelnego. Spotkania skończyły się po wywiezieniu ojca na Syberię. [Podczas repatriacji] Boh. z matką przez trzy tygodnie jechały pociągami towarowymi. Znajomi wysiadali w Białogardzie i matka też tam wysiadła. Do Białogardu przyjechano w maju [1945], na rampie kolejowej czekano trzy tygodnie, aż Niemcy się wyprowadzą i zwolni się jakieś mieszkanie. Boh. miała koleżankę w swoim wieku chorą na gruźlicę kości, próbowano ją leczyć w radzieckim szpitalu. Matka została zatrudniona w szkole i dostała mieszkanie. Rodzina czekała na wiadomości o ojcu. Matka bała się, że nie poradzi sobie w mieście i przeniosła się na wieś koło Białogardu, tam pracowała do emerytury.
[00:15:18] Na początku „Solidarności”, we wrześniu [1980] dyrektorów różnych instytucji wzywano na spotkania do Komitetu Wojewódzkiego [PZPR]. Potem dyrektorzy robili zebrania swoich pracowników. Boh. pracowała w biurze, jej szef ogłosił, że „Solidarność” mogą założyć tylko pracownicy fizyczni – reakcja boh. – założenie związku, do którego zapisała się także żona milicjanta. W stanie wojennym ubecy przychodzili do zakładów pracy i zastraszali pracowników. Boh. chciała jechać na spotkanie z papieżem w czasie jego pielgrzymki, ale przyszedł ubek i powiedział dyrektorowi, by nie dał jej urlopu. Syn był wtedy w wojsku w Pile i boh. pojechała do niego, w czasie podróży była pilnowana przez funkcjonariusza.
[00:19:37] Boh. pewnego dnia została zatrzymana i siedziała z koleżankami w areszcie przy ul. Słowackiego w Koszalinie – rozmowa z ubekiem. W domu często były rewizje i zatrzymywano ją na 48 godzin. 1 maja [1982?] boh. siedziała z Elżbietą Potrykus i Joanną Melnyk w areszcie przy ul. Jedności, w celi słychać było śpiewy uczestników pochodu i wykrzykiwane hasła. Profos Sarnowski żalił się, że miał jechać do rodziny, ale musi pilnować zatrzymanych – zaginiona książka wpisów aresztowanych. Elżbieta Potrykus pisała pierścionkiem na ścianie „Solidarność”. Joanna Melnyk źle znosiła zamknięcie i leżała na pryczy. Kobiety śpiewały i stukały w drzwi, do celi weszli zomowcy z psem, w ramach szykan ściągnięto koc z Joanny Melnyk i zabrano kubki, w których przynoszono kawę.
[00:26:00] Boh. często była zatrzymywana, np. gdy wypuszczano Bujaka – rewizje w domu. Pewnego dnia esbecy przyszli przed szóstą rano i dzieci nie chciały ich wpuścić. Esbecy z zemsty robili rewizję przez kilka godzin. Ocena własnej działalności na tle innych osób, które trafiły do obozów internowania. Jeden z kolegów był aktywnym działaczem, a po stanie wojennym zniknął – domysły co do jego losu. Służby prześladowały księdza Borzyszkowskiego, który pomagał aresztantom. Boh. brała udział w rozdzielaniu darów z Zachodu. Ksiądz przechowywał materiały opozycyjne – groźby śmierci.
[00:31:12] Po latach ubecy mieli sprawy w sądzie, sądzono m.in. Bitla, Wojtalika. Boh. wzywano na świadka. W czasie przerwy jednej z rozpraw przysiadł się do niej Wojtalik – reakcja innego byłego funkcjonariusza.
[00:33:23] Na początku stanu wojennego boh. dostała plik ulotek. Miała je przenieść, więc włożyła za pasek spodni, ulotki wysunęły się w autobusie. Zauważył to funkcjonariusz jakichś służb i powiedział, że zgubiła pakiecik.
[00:34:55] W areszcie przy ul. Słowackiego w sąsiedniej celi siedzieli mężczyźni. W tym czasie była afera w koszalińskim „Jubilerze” i kobiety z tej sprawy także siedziały w areszcie i były w dobrych relacjach ze strażnikami. Boh. spotkała w ubikacji jedną z „jubilerek”, która przekonywała ją, że działaczki opozycji powinny się lepiej zachowywać i być grzeczniejsze wobec strażników.
[00:36:10] Charakter Joanny Melnyk – boh. często siedziała z nią w areszcie. Podczas jednego z zatrzymań zaprowadzono ją do małej pojedynczej celi, w której już była Joanna. Dla boh. nie było łóżka i musiałaby spać na podłodze – zachowanie Joanny, która w areszcie miała numer „Tygodnika Powszechnego” i ostentacyjnie go czytała. Joanna Melnyk po 1989 r. nie chciała odznaczeń za swoją działalność. W jej mieszkaniu często odbywały się spotkania, tam składano przysięgi po wstąpieniu do organizacji.
[00:41:18] Elżbieta Potrykus i Mila Sobczyńska miały kilkuletnich synów. Gdy je zatrzymano, dzieci szukały matek po komisariatach. W budynku przy Słowackiego Wojtek Potrykus nie sięgał do okienka, w którym siedział oficer dyżurny i musiał podskakiwać, by mężczyzna go zobaczył. Zachowanie funkcjonariuszy w trakcie rewizji – wpływ wydarzeń na rodzinę i dzieci. Boh. podejmując działalność opozycyjną była świadoma konsekwencji.
[00:44:05] Franek Sak był naiwny i wierzył ubekom, boh. często z nim współpracowała. Pewnego dnia przyszli do niej Sak z Wołyńcem, powiedzieli o połączeniu „Solidarności” Koszalina i Słupska i poszukiwaniu „czystego” mieszkania Boh. miała znajomą Jadzię Tarasewicz, która mieszkała sama i zgodziła się udostępnić lokal. Sak często jeździł po okolicy swoim samochodem, który znały służby, boh. prosiła go, by bardziej uważał. Na spotkaniu byli m.in. Jolanta Szczypińska, Edward Miller, Sak, Wołyniec. Okazało się, że okolica jest obstawiona, funkcjonariusze wpadli do mieszkania, zrobili rewizję i zaplombowali je. W tym czasie właścicielka lokalu była w pracy. Jadzię zwolniono ze Straży Pożarnej i miała dużo kłopotów. Koleżanka potem utrzymywała się z wynajmowania mieszkania po rodzicach. [+]
[koniec samodzielnej relacji – świadek odpowiada na pytania]
[00:52:25] Przedstawienie rodziców: Marii i Konstantego Szejdów. W 1945 r. w Białogardzie jeszcze mieszkali Niemcy, przed wyjazdem sprzedawali swoje rzeczy. Matka i boh. jechały z Brześcia z walizką jedzenia, w czasie podróży wszystko zjedzono. Matka nie miała innych rzeczy, ale wiozła części z ołtarza miejscowego kościoła, w tym obraz, który przekazał proboszcz. W Białogardzie kupowała ubrania dla dzieci od Niemców. W domu sąsiadami była rodzina z dwiema nastoletnimi córkami, wieczorami dziewczyny się chowały w obawie przed gwałtami dokonywanymi przez czerwonoarmistów. Niedaleko mieszkała młoda Niemka, boh. widziała, jak żołnierze ją gonili, ale udało się jej uciec. Na Placu Wolności zbierali się harcerze, którzy palili ognisko i śpiewali piosenki. Po wojnie na białogardzkim cmentarzu było dużo grobów dziewcząt, mówiono, że to ofiary sowieckich gwałtów.
[00:57:38] Po przyjeździe do Białogardu rodzina przez trzy tygodnie czekała na rampie na przydział mieszkania – zakwaterowanie w dawnej piekarni. Na górze mieszkały niemieckie rodziny. Jedna z dziewczynek miała ładną lalkę i wózek. Do matki przychodził żołnierz Wania, który pytał, kiedy zostanie uruchomiona szkoła. Wania dowiedział się, że boh. marzy o lalce i pewnego dnia przyniósł jej lalkę w wózku – reakcja matki. Pewnego wieczoru do mieszkania przyszło kilku radzieckich oficerów, sąsiadka miała kury i prosiaki. Rosjanie przynieśli gorzałkę i zrobili sobie imprezę w mieszkaniu. Następnego dnia matka poszła ze skargą do dowództwa i żołnierzy ukarano. Naczelnikiem w gminie był Rosjanin – jego zachowanie. [+]
[01:02:38] Boh. bawiła się z niemieckimi dziećmi, ale nie mogła się z nimi porozumieć. Dzieciaki bawiły się razem koło armaty – gimnastyka na wyciorze wystającym z lufy. Po jakimś czasie Niemcy wyjechali za Odrę. W Białogardzie nie było Ukraińców, rodzice przeprowadzili się do Raduszki i tu mieszkali Ukraińcy przesiedleni w czasie Akcji „Wisła”. W Białogardzie byli przesiedleńcy ze wschodu, ludzie ze Śląska i Niemcy.
[01:05:34] W Żabince [w czasie wojny] stacjonowali węgierscy żołnierze. Rodzina mieszkała koło dworca kolejowego, szeregowi żołnierze mieszkali w wagonach towarowych. Jeden z żołnierzy, Feri, przychodził po jedzenie z menażką i matka dawała mu zupę. Oficerowie mieszkali w domu i dzieli się żywnością z sąsiadami. Boh. dzięki nim jadła czekoladę. W czasie alarmów uciekano do schronów – ciastka i czekolada od żołnierzy. Dzieciaki jadły też prasowaną kawę zbożową z cukrem.
[01:09:00] Z Żabinki wyjeżdżali okoliczni rolnicy, podróż z Brześcia do Białogardu trwała trzy tygodnie. Początkowo jechano w wagonach towarowych, w których były prycze z desek. Razem z ludźmi jechały zwierzęta gospodarskie. Na postojach palono ogniska przy torach. Potem rodzina jechała innym pociągiem, w mniejszych wagonach – warunki w podróży. Ostatni etap jechano odkrytym wagonem-węglarką. Pociąg zatrzymał się w Białogardzie. Jedzenie gotowano na prowizorycznych paleniskach z cegieł. Boh. wyszła z pociągu, a matka została w środku – gdy pociąg ruszył przestraszyła się, że matka odjedzie i chwyciła rękami za podłogę wagonu. Zauważył to kolejarz, który ją złapał. Do Białogardu dojechała tylko jedna znajoma rodzina. [+]
[01:14:15] Ojciec był wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną, rodzinę odnalazł wiosną 1947 r. Boh. w tym czasie chodziła do trzeciej klasy w Buczku koło Łodzi, gdzie mieszkała ciotka i babcia. Matka napisała, że ojciec wrócił i boh. pojechała do domu na Wielkanoc. Gdy weszła do mieszkania, zobaczyła chudego łysego mężczyznę leżącego na tapczanie w brązowym garniturze – reakcja na widok ojca, którego nie poznała. Boh. do dziś ma uraz do brązowych garniturów. Ojciec nie miał dokumentów, nie mogąc znaleźć pracy hodował kury i uprawiał ziemniaki. [+]
[01:18:00] Brat ojca mieszkał w Puszczykowie i ojciec najpierw jego odnalazł. Dopiero po jakimś czasie odszukał żonę, która mieszkała z dziećmi na wsi koło Białogardu. Ojciec wrócił chory na serce, na kawałku ziemi koło szkoły, w której pracowała matka, sadził ziemniaki. Pracował dorywczo. Dziadkowie ze strony ojca mieli niewielki majątek ziemski, jeden z stryjów był oficerem, pozostali członkowie rodziny pracowali w rolnictwie. Ojciec nie miał dokumentów poza zniszczonym szkolnym świadectwem. Matka niewiele zarabiała jako nauczycielka. Popołudniami, po zakończeniu lekcji w szkole, uczyła analfabetów. Boh. w trzeciej klasie podstawówki siedziała z chłopakiem, który miał 17 lat. Gdy matka pracowała, dziećmi zajmował się ojciec.
[01:22:05] Gdy zmarł Stalin, boh. była uczennicą Technikum Rolniczego w Słupsku. Portrety Stalina przepasano kirem. W świetlicy zrobiono apel, śpiewano pieśni żałobne na cześć zmarłego. Po apelu jeden z kolegów, Leduchowicz, strzelił z wiatrówki w portret i wyrzucono go ze szkoły, a jego rodzice mieli kłopoty. [+]
[01:25:57] Wspomnienie zapachu ścierek do tablicy używanych w szkole podstawowej. Do jednej klasy chodziły kilkuletnie dzieci i nastolatki. W szkole uczyła matka i dwóch innych nauczycieli, rano woźna rozpalała w piecu. Wmurowana w ścianę tablica z jednej strony miała linie, z drugiej kratkę – zgłaszanie się uczniów do wymoczenia ścierki, którą ścierano tablicę. Całe wyposażenie szkoły, w tym zeszyty, było poniemieckie. Pisano też rysikiem na tabliczkach.
[01:29:02] Boh. przez jakiś czas należała do harcerstwa. Zbiórki odbywały się w Białogardzie na Placu Wolności. Początkowo wolno było nosić lilijki na beretach, potem pojawiły się znaczki komsomołu. Harcerze rozpalali ognisko, śpiewali. Po przeprowadzce na wieś kontakt z harcerstwem się urwał.
[01:31:26] Boh. skończyła Technikum Rolnicze w Słupsku i pracowała w spółdzielni produkcyjnej w Dygowie – charakter pracy. W gospodarstwie hodowano świnie, kołchoźnicy kradli i zwierzęta nie miały co jeść. Gdy przyjeżdżały kontrole, najchudsze świnie ukrywano, a pokazywano jeden dorodny okaz. W gospodarstwie pracowały Niemki, które zajmowały się dojeniem krów – kradzieże mleka. W Koszalinie boh. była urzędniczką w Wojewódzkiej Stacji Oceny Zwierząt [Okręgowa Stacja Hodowli Zwierząt] – specyfika pracy.
[01:37:53] W grudniu 1970 boh. mieszkała w Koszalinie przy u. Armii Czerwonej (obecnie Piłsudskiego), z okien widziała jadące czołgi i pojazdy wojskowe. Mówiono, że jeden z czołgów wpadł do rowu na Chełmskiej Górze. Dopiero później dowiedziano się o wydarzeniach w Gdańsku, gdzie strzelano do ludzi na ulicach – wiadomości pocztą pantoflową. Wspomnienie ludzi stojących przed sklepem z telewizorami na ul. 1 Maja i oglądających wiadomości.
[01:40:24] Boh. nie namawiano, by zapisała się do partii. W pokoju razem z nią siedziała koleżanka, która była sekretarzem partii. Niedługo przed „Solidarnością” do partii zapisał się jeden z młodych pracowników.
more...
less